Wszystko na temat DOT.
„Numer DOT - nazwa oznaczeń znajdujących się na każdej oponie niezależnie od miejsca wyprodukowania i przeznaczenia. Sam skrót „DOT" oznacza Department Of Transport - amerykański departament transportu, który wymaga nadania oznaczeń, zanim opona zostanie dopuszczona na rynek. Kierowcy, przeważnie mówiąc o numerze DOT, mają na myśli jego cztery ostatnie cyfry. Dwie pierwsze oznaczają tydzień roku, w którym wyprodukowano opony, dwie pozostałe sam rok." - to za Wikipedią.
W praktyce producenci ogumienia sprzedający swoje wyroby w Europie mogliby oznaczenia DOT nie stosować. Ten wymóg tutaj nie obowiązuje. Robią to jednak, trochę na własną zgubę. Podobny problem, jak opisany niżej z DOT-ami w przypadku opon, dotykał także innych producentów motoryzacyjnych, na przykład akumulatorów. Oni wybrnęli jednak z tego kłopotu kodując datę produkcji na towarze, tak, że jest ona dziś do rozszyfrowania tylko dla wtajemniczonych.
Przed 30 laty nikt kupujący opony nie oglądał się w Polsce na DOT, ba nawet marka czy rzeźba bieżnika nie odgrywały większej roli przy podejmowaniu decyzji o zakupie. „Brało się" co było. Przez kilka następnych lat zaczęły tu napływać coraz większe ilości opon z importu, a i polskie fabryki bardzo wzmocniły swoją ofertę. Pojawił się problem co wybrać. I tu z pomocą i radą pośpieszyli dziennikarze. Recenzowali produkty, publikowali własne i zapożyczone testy. Media odegrały niebagatelną i ważką rolę edukacyjną, i to nie tylko w zakresie wyboru ogumienia, lecz także w misji przekonywania kierowców do stosowania tak ważnych dla bezpieczeństwa opon zimowych. To właśnie dziennikarze nauczyli nas powszechnej umiejętności czytania całego rozmiaru opony, wraz z indeksem LI czy indeksem maksymalnej prędkości. To głównie oni nauczyli nas odczytywać numer DOT. Chwała im za to, choć dzisiejsza praktyka pokazuje, że do daty produkcji opony przykładamy zbyt dużą wagę.
Nie mamy zaufania.
Nie chcemy być drugim sortem.
Kupując opony kupujemy przede wszystkim bezpieczeństwo. Także komfort i osiągi, ale te w dalszej kolejności.
A przecież bezpieczeństwo to mieszanka techniki i psychologii. Mając subiektywne przekonanie, że współpracuje z nami najlepsza technika pewniej i bezpieczniej reagujemy jako kierowcy. Inaczej niż w sytuacji, gdy nie całkiem ufamy naszemu pojazdowi.
Tymczasem w ostatnich latach mnożyły się przypadki, że producenci wyrobów przemysłowych stosowali w Europie zasadę podwójnej jakości. Innej dla starych a innej dla nowych krajów Unii Europejskiej. W oponiarstwie to nie występuje, jest nawet technicznie niemożliwe. Podejrzliwi zaczęli jednak oceniać, że do krajów Europy centralnej i wschodniej producenci nie wysyłają co prawda opon „gorszych" jakościowo, ale stare. To, czego nie chcą konsumenci na Zachodzie. A przecież nie jesteśmy naiwni i potrafimy czytać DOT! Brak zaufania i podejrzliwość, w pewnym zakresie zrozumiała, doprowadziła do sytuacji, w której kierowcy i dystrybutorzy zaczęli domagać się od dostawców wyłącznie opon „świeżych", najlepiej jeszcze ciepłych. W wielu wypadkach nie jest to możliwe już z punktu widzenia logistyki produkcji. Uruchamianie linii wytwarzającej, np. największe rozmiary opon osobowych, ze względu na mniejszą skalę zapotrzebowania, odbywa się często tylko raz w roku.
Proces tak zwanego starzenia się opon jest oczywiście związany z czasem. Nie jest on jednak gwałtowny, lecz liczony w latach, a może nawet w dziesięcioleciach. Zasadnicze znaczenie dla jego tempa ma ekspozycja na czynniki zewnętrze, takie jak światło, temperatura czy chemikalia. Dlatego z technicznego punktu widzenia kilkuletnia opona przechowywana we właściwy sposób zachowuje wszystkie parametry opony „jeszcze ciepłej". Potwierdzają to badania niezależnych audytorów, takich jak TON/ SUD. Co do temperatury, to pamiętam z początku moich studiów na Politechnice Warszawskiej pewne laboratorium, podczas którego potwierdzaliśmy, że zmiana temperatury o 10 st. Celsjusza zmienia dwukrotnie tempo reakcji chemicznych.
Reakcje producentów opon
Żądanie z rynku dostaw tylko opon nie starszych niż np. rok, powoduje oczywiste problemy producentów. Próbując temu przeciwdziałać wytwórcy wydłużają gwarancję. Do 3 lat, do 5, a niektórzy z nich mówią nawet o gwarancji dożywotniej. Te systemy gwarancyjne działają jednak „tylko trochę", gdyż nie uwiarygodniają technicznych paramentów, a jedynie jakość produkcji (brak wad produkcyjnych). Dodatkowo technologia produkcji ogumienia postępuje i powoduje, że kupując oponę czteroletnią często kupujemy produkt poprzedniej generacji. To jest istotny parametr, który „robi różnicę". Również i z tego powodu dbający o renomę producenci opon nie wprowadzają na rynek produktów starszych niż około 3 lata. Dla różnych producentów termin ten może się nieco różnić. Opony takie są wycofywane z magazynów.
Na powyższe pytanie nie ma jednoznacznej, uzasadnionej technicznie
odpowiedzi. Właściwa odpowiedź brzmi: to zależy. Od tego w jakich
warunkach opona była i jest przechowywana oraz użytkowana. Od stylu
jazdy i oczekiwanych parametrów itp. Bo przecież jeśli jeździmy „ostro"
i wymagamy dużo to będziemy opony wymieniać wcześniej niż przy 1,6 mm
głębokości bieżnika. I nie starczą nam one na trzy lata, a czasem
wyłącznie na sezon. Natomiast jeśli jeździmy ostrożnie, to na ogół
daleko nam do wykorzystania maksymalnych technicznych możliwości opony
nawet po pięciu latach jej używania. I data DOT nie ma tu żadnego
znaczenia. Za powszechnie uznane przyjmuje się jednak podejście, że
opony starsze niż dziesięć lat warto już wymienić.
Dr Piotr Zielak
Przegląd Oponiarski 7-8/191 lipiec – sierpień 2021